Mój post będzie nieco kontrowersyjny, ale... taki ma być.
Jak wszyscy wiemy, od 15-tego obowiązuje całkowity zakaz palenia
w miejscach publicznych w myśl ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami
używania tytoniu i wyrobów tytoniowych.
Bardzo ważnym staje się słowo "palenie" i "wyroby tytoniowe.
Jako użytkownik e-papierosa nie palę i nie używam wyrobów tytoniowych,
zatem ustawa ma się do mnie nijak i obchodzi mnie tyle, ile jej opublikowanie
i "maglowanie" w mediach.
Z tego punktu widzenia nie widzę ani jednego powodu,
dla którego miałbym się powstrzymywać od inhalowania
elektronicznego dymka gdziekolwiek i w jakimkolwiek czasie.
Jedynym ewentualnym hamulcem mogą być tylko nie pisane zasady współżycia
społecznego - dotyczące miejsc i sytuacji gdzie nawet najbardziej zatwardziały
palacz tytoniu też by nie zapalił.
Cytat z "Gazety Prawnej":
E-papieros nie jest wyrobem tytoniowym, więc nie podlega ustawie o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych. Jego używania nie zabrania też nowelizacja ustawy, która 15 listopada wchodzi w życie. Skoro przepisy nie zakazują korzystania z takich urządzeń, to jest ono dopuszczalne.
i dalej...
... z medycznego punktu widzenia jest to taki sam produkt nikotynozastępczy jak np. gumy do żucia lub plastry. Dlatego ustawodawca nie zdecydował się na ustawowe ograniczenie korzystania z tych urządzeń, mimo że podczas prac nad nowelizacją posłowie rozważali taką możliwość.
W takim stanie prawnym, każda dyskusja, listy pubów gdzie można się inhalować
a gdzie nie i wątpliwości dotyczące użytkowania naszych e-papierosów
sprowadzają się do pytania gdzie można a gdzie nie można żuć gumę,
albo czy można chodzić z przyklejonym plastrem.
Pytanie skierowane do kierownictwa pubu o zgodę na palenie e-papierosa,
jest niepotrzebne i tak naprawdę bezprzedmiotowe, ponieważ:
a) przecież nie palę, co najwyżej "palę"
b) nie ma żadnych prawnych ograniczeń używania e-papierosa.
O zgodę na żucie gumy też nikt nie pyta, a przynajmniej ja nigdy o czymś
takim nie słyszałem.
Co najwyżej - jak napisałem już wyżej - wymagają tego jakieś normy etyczne.
Zastanawiam się, czy za każdym razem, kiedy będę mieć ochotę wypić
kawę czy piwo "na mieście" mam pytać każdego barmana czy kelnerkę -
czy mogę zapalić e-papierosa?
Samo słowo "palenie" skojarzy się pejoratywnie, e-papieros
brzmi jak termin z NASA i za każdym razem trzeba będzie zrobić
solidny wykład co, jak i dlaczego.
Jeśliby zapytać - czy mogę się inhalować z mojego inhalatorka na baterię,
to zapewne skończę u czubków...
Jeżeli znajdzie się ktoś kogo zainteresuje temat, zapraszam do dyskusji.