Temat stary jak świat, wielokrotnie poruszany, prawdopodobnie dotknął niemal wszystkich akwarystów..
.. ale nie mnie
Jakies dwa tygodnie temu założyłem 50l baniak nastawiony na krewetki, rośliny i pare drobnych rybek.
Wczoraj skompletowałem obsadę - krewetki red cherry, babaulti i 6 sztuk microrasbory galaxy (kobri)
Niestety dzisiaj zauważyłem u części ryb objawy przypominające kulorzęska - kilka punkcików na ogonie, z jeden na ciele.
Odświeżyłem sobie więc wiedzę (nie popartą żadnym własnym doświadczeniem) dotyczącą cykli rozwojowych, metod leczenia itd. Jednak dalej jestem w kropce - na wszelki wypadek trzymałem w szafce FMC tropicala, jest na bazie zieleni malachitowej więc powinno działać. (w akwa jest 25 stopni) Zamierzałem lać to co 7 dni (trzy razy) poprzedzając zawsze 50% podmianą wody. Tyle tylko, że nie wiem co z krewetkami? Pewnie FMC nie jest tym czego pragną. Generalnie nie mam pojęcia jak taki lek może na nie wpłynąć.
Jeszcze jedno - rozumiem, że na czas leczenia odstawić CO2 i intensywnie napowietrzać wodę?
Dodam tylko, że ryby zachowują się normnalnie, NIE ocierają się o nic, pobierają pokarm i są żwawe. Gdyby nie kropka na ciele, to te na płetwach uznałbym za efekt osłabienia :|
Wszelkie porady mile widziane