Witam, posiadam piękne pielęgnice szmaragdowe. Po powrocie z wakacji zauważyłam na ich ciałach błekitno biały nalot, na łuskach, głównie na górze ciała, w rowkach przy płetwie grzbietowej. Oczy wydają się niezajęte. W nalocie nie występują żadne grudki ani paprochy. Jest jednolity, miejscami grubszy, miejscami cieńszy... U bardziej zaatakowanych osobników na niektórych łuskach widać jakby zdarty nabłonek, może są to też lekkie pola martwicze? Ryby zaatakowane tą chorobą robią się ciemne (tracą pierwotny kolor) i lekko osowiałe, aczkolwiek pokarm przyjmują. Nie kołyszą się, może jedynie trochę ocierają o przedmioty. Mam wrażenie jakby chore ryby miały powiększone otwory linii bocznej zaraz koło głowy, takie jakby dołeczki? Stosowałam już capitox(kąpiel długotrwała), FMC(kąpiel długotrwała), kąpiel w soli(łyżka stołowa na litr) i wodzie utlenionej(10ml na 10l wody). Temperatura jest podniesiona do 31 stopni, pH około 6,5, inne watości takie jak zwykle. Ciągle nie widać szczególnej poprawy. Na 8 ryb zajętych jest 3 tak widocznie... Chowam je od maleńkości i szkoda byłoby gdyby pozdychały:( Proszę o pomoc bo czuję się już kompletnie bezsilna... Na foto widać tak mniej więcej to COŚ...